Stało się. Od tej pory większość moich historii będzie zaczynała się od słów: „Odwróciłam się tylko na chwilę...”. Plastikowy pchacz kupiony z drugiej ręki stał w przedpokoju i sugerował, że ktoś namiętnie przyciska guzik w kształcie słoneczka. Co chwilę rozśpiewywał się radośnie francuską fantazją na temat poranka. Spokojnie zatem zmywałam naczynia, będąc pewną, że guziki przyciska Córka, grzecznie siedząc na dywanie. O naiwności matczyna! Wysadziłam głowę z kuchni, zabawka stała samotnie i jakoś coraz smutniej wabiła do siebie małą dziewczynkę, która… wybrała się na Przyprawę do Kontaktu.
– Emka! – zawołałam, co na chwilę powstrzymało małą rączkę zmierzającą ku przeznaczeniu.
– Uouououououoo! – odpowiedziała mi córka w języku FukiNuki*. Zabrałam ją z miejsca niechybnego nieszczęścia i tym razem baczniej obserwowałam.
Po chwili Córka moja zamiast siedzieć, przeturlała się na brzuch i widziałam tylko jej znikające za zakrętem skarpetki.
Oto się zaczęło – pomyślałam, sama nie wiedząc, czy myśl ta jest raczej smutna, czy wesoła. Już nie maleństwo, które potrzebuje być owinięte w bet, a mała dziewczynka, która wie czego chce, ale niestety są to kable. Od kilku dni Emka ma nową pasję, polegającą na uzmysławianiu nam, że uprawiamy domowe sporty ekstremalne, żyjemy niebezpiecznie i balansujemy na Cienkiej Linie Szaleństwa rozciągniętej nad przepaścią Nieprzewidzianych Okoliczności pełnej Rzeczy, Które Mogą się Wydarzyć. Raczkowanie to tylko część jej nowych supermocy. Wykorzystuje je głównie do docierania do Miejsc, w Których Nie Powinna się Znaleźć i spożywania Przedmiotów Niejadalnych.
Na przykład, kiedy pisałam tę notkę, byłam święcie przekonana, że radosne odgłosy chrząkania dobiegające z dywanu, są spowodowane jakąś nową zabawą, a nie wyjadaniem ziemi z kwiatka. Myliłam się. Myliłam się też, kiedy myślałam, że położona w łóżeczku Córka, zostanie w pozycji horyzontalnej, aż jej zmęczona mamusia się ogarnie, odpocznie, wypije kawę, generalnie dokona wszelkiej celebry związanej z pierwszą drzemką. Zamiast tego, odkładałam wstające niemowlę z siedemset razy, bo okazało się, że opcja „Powstań” jest wadliwa w zmiennej „Połóż się”. Bo ile da się z leżenia przejść do stania, o tyle ze stania da się przejść jedynie do przeraźliwego krzyku doprowadzającego ludzi na skraj szaleństwa.
Mobilność Emmy ma pewne zalety – poza oczywistym, czyli rozwojem. Puszczona na podłogę, zajmuje się sobą i próbuje jak najmniej zwracać na siebie uwagę, żeby mogła w spokoju śledzić kota albo próbować złapać śpiącego psa za nos. Nie pozwalamy jej szczególnie na to drugie, bo pies nasz nie jest fanem dzieci. Chyba, że się je podzieli na części.
W każdym pokoju mamy fajne pudełko (z Ikea!) na kółkach, w których trzymamy zabawki. Jedno w kuchni, jedno w sypialni, jedno w salonie. I tak sobie wędruje Emma od jednego do drugiego, przy czym zabawkami nie jest zainteresowana. Za to powinniście ją zobaczyć, jak bawi się pudłem ze śmieciami do recyclingu! Wywalanie plastikowych kubków, rwanie papierowych toreb, zgniatanie butelek! Tak, tak, tak! A że po tym bałagan jest okropny?
– Oj mamo, przyzwyczajaj się i módl, żebym nie odkryła jak się wchodzi do kociej kuwety…
*FukiNuki – język stworzony we wczesnym dzieciństwie Syna Starszego, który wymyślał swoje własne słowa, gdy nie umiał czegoś nazwać, a potem robił z rodziców idiotów mówiąc: przecież to język FukuNuki, nie znacie go?
Oh skad ja to znam!!! Jestesmy teraz na etapie – bolesne upadki przez proby wstawanio-chodzenia