Wydawałoby się, że zostaje się rodzicem raz i cześć, sprawa załatwiona. A rzeczywistość jest trochę inna, bo najpierw mamy noworodka, potem niemowlę, a potem z niedospania nie wiemy już właściwie co tam pożera te wszystkie płatki kukurydziane.

Rodzic kameleon

Ponieważ dzieci w różnym wieku mają różne potrzeby, rodzic wychodząc im na przeciw – też się zmienia. Inaczej wygląda zombie-rodzic niemowlęcia, które budzi się równo co 2 godziny. Inaczej zachowuje się rodzić małego dziecka. A jeszcze inaczej rodzic czterolatki.

Ja niedawno zostałam matką czteroletniej dziewczynki. Wcześniej byłam matką małego bobasa, który sporo spał, ale też dość dużo się ślinił, później zostałam mamą uroczego smyka, który wyjadał ziemię z kwiatów i ciągnął kota za ogon. Potem byłam mamą małej dziewczynki, która na wszystko mówi NIE. To akurat się nie zmieniło.

Małe dzieci

Każdy, kto ma aktualnie małe dziecko (tak do 2 roku życia), wie, że to ciągły stres. Takie dziecko mało mówi, więc nie wiadomo jeszcze o co mu chodzi, czyli trzeba zgadywać. W dodatku dwulatki są takie podstępne, że rozumieją więcej niż są w stanie powiedzieć, co powoduje frustracje (aka bunt dwulatka), więc stawiają poprzeczkę dość wysoko. Już nie tylko musimy się domyślać, czy dziecko chce pić, jest głodne, zrobiło kupę albo w nią wdepnęło. Teraz musimy jeszcze wiedzieć, że łyżka ma być różowa, wzięłaś nie tę miskę, mamooooo, dlaczego nikt nie rozumie, że nie lubię spinek, nie chcę, nie, albo daj, nie tę, tamtą, zieloną, przecież wyraźnie mówię „GLUMP”, nie słyszysz?!!!!!!1111

Mam trzy latka i mam trzylatka?

Potem na szczęście poznajemy trzylatka. Trzylatki nadal potrafią dość wyraźnie pokazać, że nie podoba im się pomysł nałożenia tych czy innych skarpetek, ale ponieważ ich umiejętności społeczne i komunikacyjne są na wyższym poziomie, nagle nasze dziecko z tykającej bomby wybuchającej najczęściej w miejscach publicznych (dużo bodźców, przeładowanie systemu), przemienia się w uroczego kompana. Wycieczki z takim dzieckiem to w większości przypadków przyjemność, bo kończą się w przedszkolu, a my mamy conajmniej 5 godzin na napawaniem się ciszą lub pracę, co kto tam woli. Kiedy moja córka poszła do żłobka (miała 18 miesięcy), przez pierwsze dni byłam w takim szoku, że siedziałam nieruchomo i wpatrywałam się w nierozwalone wszędzie klocki. Tak tylko mówię.

Trzy języki – jedno dziecko. Ein pour jeden.

W naszym domu mówimy czterema językami. Emma biegle mówi w trzech: francuskim, niemieckim i polskim. Po angielsku rozumie coraz bardziej, chociaż nigdy nie używamy go zwracając się do niej. Stosujemy zasadę OPOL – One Person One Language, czyli każdy mówi do Emmy w swoim języku. Gdy dopiero zaczynała mówić, trzeba było znać wszystkie trzy języki, żeby zrozumieć o co jej chodzi. Ein pour jeden jest doskonałym przykładem tego, jak wypowiadała się Emma. To zdanie wypowiedziała kiedyś, rozdając zabawki. Każdemu po jednej. Un pour chacun. Ein fur … no cośtam. 

O ile w domu nie mieliśmy problemów z komunikacją, często poza naszym systemem nie rozumiano o czym Emma gada. I dlaczego. W Polsce uczyła francuskiego swoich pradziadków (pewnie się nie spodziewali, że ogarną nowy język dzięki dwuletniej dziewczynce), w domu uczy czasami swojego Ojca polskiego, a ja uczę się od niej niemieckiego.

Teraz, szczególnie kiedy się zwróci jej uwagę „Nie rozumiem”, przestawia się całkowicie na jeden język. Czasami bywa, że inny niż jej interlokutor.

A czterolatka?

Czterolatek to już prawdziwy przedszkolak. Umie samodzielnie się ubrać, nawet jeśli chodzi o dwie różne skarpety. Przynosi coraz więcej bardzo głupich żartów i tekstów z przedszkola. Zauważyłam też u niej pewne brzydkie zachowania, niestety typowe dla tego wieku, czyli przedrzeźnianie, wykluczanie kogoś z zabawy i obrażanie się. Akceptuję to jako część jej społecznego rozwoju, chociaż dużo z nią rozmawiam, że czasami to zachowanie jest nieadekwatne.

Grzeczna?

Zdecydowanie niegrzeczna. Nie powiedziałabym o mojej córce, że jest grzeczna, że falbanki od spódnicy rozprostowuje na kolankach, zawsze siadając ze złączonymi nogami. Nie odpowiada „dzień dobry”, zwłaszcza kiedy jest zawstydzona a rozmówca nie schodzi do jej poziomu. Też bym się z czyimś kroczem witać nie chciała.

Emma to raczej pędzący diabeł tasmański. Owszem, lubi sukienki i wszelkie świecidła, ale odziana w taki strój księżniczki, wskakuje na rower i zjeżdżając z górki z podniesionymi nogami krzyczy: Jestem Batman, roi de banan! 

Moja córka nie jest grzeczna, a ja tego od niej nie oczekuję. Widziałam co wyrasta z grzecznych dziewczynek i mam co do swojej córki inne plany. A jak słyszę, że „grzeczne dziewczynki ma być widać, a nie słychać„, to dzieją się ze mną rzeczy straszne…

Po czym poznać czterolatka?

Wychowanie to ciągła debata i rozmowa: co i dlaczego trzeba zrobić, a dlaczego czegoś nie robić, a czy można cukierki, torty, ciastki, kanapki, soczki, bajki?

Czterolatka łatwo poznać, nawet jeśli nie ma jeszcze czterech lat, bo rozpoczyna etap dlaczegowania. Nie ma takiej rzeczy,  o którą nie zapyta. Najpierw pojawia się pytanie „dlaczego?”. Dlaczego trzeba iść spać? Dlaczego trzeba jeść kolację? Dlaczego na kolację jest makaron? Dlaczego nie można psa ciągnąć za uszy? Dlaczego pracujesz? Dlaczego masz nos?

Te pytania nie ustają. Nigdy.

One po prostu osiągają kolejne poziomy – na przykład Syn Młodszy zadaje pytania w stylu: Czy krokodyle chrapią? albo Czy wystrzelona kula armatnia może przebić się przez skałę?

Tak tylko mówię, żebyście cieszyli się z czterolatków, bo sześciolatki to dopiero mają pytania… A wy? Jakie najdziwniejsze pytania usłyszeliście od dzieci? A może sami je zadaliście? 🙂


Podobało ci się? Polub i udostępnij! Zapraszam cię też na mojego Facebooka, gdzie ostatnio jestem dość aktywna oraz na Instagram, gdzie chciałabym być nieco bardziej aktywna.