It’s a love story.
Ona i ona, czy też ja i ona. Torebka, którą pierwszy raz zobaczyłam przez nieco przykurzoną witrynę. Były to Włochy w listopadzie, lat miałam 19 i torebka Michaela Korsa wcale mi się nie spodobała, a kiedy zobaczyłam jej cenę, to pomyślałam, że ktoś chyba przyszalał z klejem.
Niemal dokładnie 10 lat później, 4 stycznia 2019 roku ma miejsce taka sytuacja.
Stolę w Tk Maxxie w Baden-Baden, z ramienia zwisa mi dokładnie ta sama torebka, a mi, wzruszonej tym niespodziewanym spotkaniem po latach, słowa grzęzną w gardle. Zdołuję jednak z siebie wydusić te słowa:
– To torebka, do której modlę się już 10 lat. I jest srogo przeceniona. Ja jestem 10 lat starsza, zarabiam, mogę ją sobie kupić na 30 urodziny, prawda?
Dziewczyna w lustrze w milczeniu ociera łzę z policzka. A może z politowaniem puka się w czoło?
Co się stało w ciągu tej dekady?
Dlaczego lubimy rzeczy, które lubimy, jak działają reklamy na Instagramie i czy ktoś Cię śledzi?
No dobra, nie wiem, czy ktoś nas śledzi, ale podejrzewam, że niewiele jest kłamstwa w stwierdzeniu, że telefony nas podsłuchują.
Tymczasem za lubienie bardzo drogich, niepraktycznych torebek od Michaela Korsa odpowiada u mnie, opisany w 1968 roku przez Roberta Zajonca efekt czystej ekspozycji.
Polega on na tym, że im częściej widzimy jakiś obiekt, tym bardziej nam się on podoba.
Najlepiej opisuje to… cytat z filmu Rejs:
„No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę?”
Macie tak czasami? Że na przykład, jak pierwszy raz usłyszeliście tę piosenkę, to nie wiedzieliście jeszcze, że niedługo cały świat będzie to śpiewał?
W przypadku efektu czystej ekspozycji bodziec często początkowo nie jest przez nas w ogóle rejestrowany.
Tak fajnie działa nasz mózg, że wiele bodźców przetwarza bez zawracania nam świadomości. Można do tego zaliczyć np. bodźce podprogowe, okryte niechlubną sławą nakłaniającą ludzi do głosowania na Trumpa i picia coli w kinie ( z tym Trumpem to żartuję, a badania z bodźcami podprogowymi i coca-colą zostały sfałszowane).
Pewnego dnia budzimy się i na widok torebki Michaela Korsa szybciej bije nam serce. Jestem bardzo ciekawa, co Wam polecają reklamy Instagrama i czy zdarzyło Wam się chociaż zastanowić nad tym, czy rzeczywiście chcecie posiąść reklamowany produkt.
Mówię o reklamach Instagrama, bo są tak sprytnie ukryte w feedzie, że naprawdę łatwo się na nie złapać. Sama jestem tego przykładem, bo od kilku miesięcy pokazują mi się tam plecaki, których nie potrzebuję, ale conajmniej pięć razy sprawdziłam, czy na pewno ich cena nie jest kompatybilna z moim stanem konta.
Innym błędem poznawczym, który sobie bardzo cenię, bo wspiera kreatywność jest apofenia.
Jest to nadawanie sensu przypadkowym znaczeniom. Z jednej strony można przypisać tutaj tłumaczenie pecha lub szczęścia. Jak? Znaleźliśmy na ulicy 2 złote, bo rano potłukła nam się szklanka (zwiastun szczęścia). Wdepnęliśmy w psią kupę, bo czarny kot przebiegł nam drogę, gdy przechodziliśmy pod drabiną.
Z drugiej strony jest ta błąd pozwalający rozwijać naszą wyobraźnię. Jak? Dostrzegając logikę w przypadkowych obrazach. Na przykład Ojciec Dzieciom regularnie fotografuje obiekty, które przypominają mu twarz. Głównie śmietniki i hydranty. Postać niedźwiedzia w lesie, która okazuje się tylko połączeniem cienia, krzaka i mchu, to też przejaw apofenii.
Może związek pomiędzy skończeniem 30 lat i torebką, do której zmieści się tylko zwinięty w rulon paragon, to też apofenia?
Na koniec zostawiłam sobie kwintesencję internetu,
czyli ultrakrepidarianizm.
Jest to zachowanie, które polega na udzielaniu rad w sprawach, o których nie mamy bladego pojęcia. Nagle wszyscy stają się ekspertami w skokach narciarskich, piłce nożnej i ekologii? To masowa inwazja ultrakrepidarian!
A skąd to przepiękne słowo? Otóż jego historia też jest piękna – Apelles, jeden z największych greckich malarzy, spotkał się z krytyczną opinią swoich prac. Wygłosił ją… szewc. Nasz bohater odezwał się do niego mniej więcej tymi słowy:
„Sutor, ne ultra crepidam”
mając na myśli, że szewc nie powinien oceniać niczego, poza umieszczonym na obrazie sandałem.
Niezbyt to miły komentarz, a nam pozostaje się tylko domyślać, co powiedział szewc do Apellesa i jak wrażliwy był artysta. Jednocześnie te słowa przeniknęły i do psychologii, więc wystrzegajmy się zarówno transformacji w ultrakrepidarianina, jak i konfrontacji z nimi. Brak wiedzy na temat, na który się wypowiadamy, może skończyć się brzydko. Przykład tutaj.
Dotarliśmy wspólnie do końca tej krótkiej wycieczki po pułapkach naszego mózgu.
Na szczęście (albo i nie), sami na siebie zastawiamy sidła tak liczne i skomplikowane, że leniwe blogerki, takie jak ja, będą miały o czym pisywać przez całe pokolenia.
Zdradzę Wam jeszcze, co zadziało się w kwestii torebki. Wróciłam do tego sklepu kilkukornie. W sumie spędziłam pewnie z pół godziny debatując nad jej wadami, zaletami, moimi życiowymi osiągnięciami. Szukałam usprawiedliwienia takiego zakupu (10 lat modłów było jednym z nich). W tej dyskusji brały udział osoby postronne (włącznie z moją mamą, przyjaciółką, mężem i komentarzem sprzedawcy, którego nie zrozumiałam, bo w Baden mówią językiem, który ja opanowałam na poziomie poproszę chleb, ale już nie, żeby jakieś wyższe konstrukcje gramatyczne rozszyfrować).
Ostatecznie musiałam spojrzeć bolesnej prawdzie w oczy. Prawdzie, która zaważyła na moim prezencie urodzinowym ode mnie samej i od mojej mamy, która nie mogła już tej debaty słuchać i przelała mi pieniądze na torebkę (dzięki mamo!). Prawda ta brzmiała: do tej torebki nie zmieściłby się zeszyt. A ja nie wychodzę z domu bez zeszytu.
Odeszłam, obracając się i posyłając jej tęskne spojrzenia przez ramię, ale z uczuciem podjęcia właściwej decyzji.
Dwa dni później kupiłam torebkę w tym samym kolorze w Parfois. Była przeceniona po raz 3 (bardzo nikt jej nie chciał). Jest cudowna, mieści się w niej laptop, zeszyt i zakupy z Lidla. Kosztowała 9,99 euro. Czyli dokładnie 10 razy mniej niż Michael Kors.
Co nie oznacza, że nie weszłam później na jego stronę, żeby wyobrażać sobie, że jednak postradałam rozum i wydałam tyle na torebkę.
Nadal mi się podoba.
Ale Lasse Matberg też mi się podoba, a rozwodu nie planuję.