Gdy wprowadzałam się do mieszkania Ojca Dzieciom, ten pokazał mi swoje akwarium.
Opowiedziałam mu wzruszającą historię, jak to zawsze chciałam mieć akwarium i tak zrodził się pomysł urządzenia miejsca na nasze ukochane ryby – dyski. Kupiliśmy wszystkie fanaberie akwariowe, o których nie miałam i do dziś nie mam pojęcia, Posadziliśmy roślinki. Nawet zmusiłam Ojca Dzieciom do umieszczenia w akwarium maleńkiej (największej jaką znalazłam!) kopii Hogwartu. Bronił się, ale poległ.
Zwieńczeniem budowania ekosystemu były dwa ślimaki. Takie jak na zdjęciu powyżej. Oba były ogromne, wielkości śliwki.
Przez pierwszy miesiąc mieliśmy więc tylko ślimaki i glonojady.
Co jakiś czas Ojciec Dzieciom dokupował pomniejsze rybki, ot tak żeby coś pływało. Gdy już zbliżaliśmy się do momentu, w którym warunki pozwoliłyby na umieszczenie dysków, pojawiły się one. Najpierw jedne, potem kolejne, w sumie było ich pięć, może sześć. Sześć (albo pięć) pakietów różowych jajeczek. Wszystkie umocowane ponad poziomem wody.
Z czasem z różowych kulek dało się wyróżnić maleńkie różowe skorupki z białym zawijaskiem. Nie mogliśmy im tego zrobić, musieliśmy je zostawić. Tym sposobem zamiast podziwiać ryby – oglądaliśmy rosnące ślimacze jaja. Byliśmy przy pierwszym opadnięciu kolonii. Setki maleńkich ślimaczków rozpierzchły się po całej powierzchni akwarium. Rosły z dnia na dzień. I fajnie było je tak obserwować, jednak gdy podrosły – zeżarły wszystkie rośliny.
Potem się przeprowadziliśmy i część naszych ślimaków również się przeprowadziła – do ślimaczego nieba. Większość naszych rybek też nie wytrzymała zmiany.
Dlatego kilka dni temu, gdy Ojciec Dzieciom pojechał do zoologicznego sklepu po jakieś roślinki, cieszyłam się, że tym razem uda nam się posiadać ryby, które faktycznie pływają. Wrócił z jedną smętną roślinką i nową rybką, którą wpuścił zanim zdążyłam skontrolować zakup.
– Kupiłem nową rybę! – oznajmił najdumniejszy z dumnych.
– I gdzie jest?
– Schowała się w zamku…
– A wylezie?
– To raczej jest nocna ryba…
I tak od tygodnia mamy pod opieką niewidzialną rybę. Wczoraj udało mi się zobaczyć jej ogon, ale jak do tej pory jedynie straszy w zamku. Wygania glonojady i siedzi tam cały czas.
Prawdziwa perła. Wow.
Ślimak stąd.
Kurde, jakoś rybki nigdy mnie nie ‚pociągały’, bo nie można ich pogłaskać 😉
Na plage slimakow dobre sa inne slimaki, zdaje sie zwane Helenki, miesozerne, jak jest ich za duzo zjadaja sie same na wzajem, taka naturalna kontrola urodzen 🙂
Sama mialam 300l akwarium z paletami i mialam nadzieje na jakies zdjecia, ale wpis byl zabawny wiec nie jestem rozczarowana 🙂